Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Czy lubisz jeździć na koncerty? |
Tak, kocham koncerty! |
|
56% |
[ 51 ] |
Lubię, ale tylko na moje ulubione zespoły |
|
35% |
[ 32 ] |
Czasami jak bilety nie za drogie, a zespół fajny |
|
7% |
[ 7 ] |
Nie, wolę kupic sobie DVD niż jechac na koncert |
|
0% |
[ 0 ] |
Nienawidzę |
|
1% |
[ 1 ] |
|
Wszystkich Głosów : 91 |
|
Autor |
Wiadomość |
Zibi
Wyznawca
Dołączył: 28 Paź 2007
Posty: 3628
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/3
Płeć:
|
Wysłany: Sob 0:08, 28 Mar 2009 Temat postu: |
|
Edit
Ostatnio zmieniony przez Zibi dnia Sob 16:01, 25 Wrz 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Dark Rose
Kadotettu Pohjalan Tähti
Dołączył: 17 Kwi 2008
Posty: 2386
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Gdynia
|
Wysłany: Sob 19:38, 04 Kwi 2009 PRZENIESIONY Nie 13:52, 05 Kwi 2009 Temat postu: |
|
Koncert w Gdyni był ekstremalnie ekstremalny. XD Krótko napiszę.
O 16 zjawiłyśmy się z Celeste pod klubem, patrzymy...a tam autokar. Dosłownie po kilku minutach pojawił się sam Joakim Broden, targając jakieś walizki, którego po chwili lekkiego szoku poprosiłyśmy o zdjęcie.
Oto i efekt:
[link widoczny dla zalogowanych]
[link widoczny dla zalogowanych]
Wpuszczać do klubu zaczęli po 19, ale nie było wcale dużo osób. Miejsce przy barierkach, artyści na wyciągnięcie ręki (dosłownie, można ich było złapać za nogę ).
Całą imprezę rozpoczął polski Empire, zdziwiłam się, bo laska wyglądała niepozornie, a growlowała jak Angela z Arch Enemy. Później na scenę wszedł szwedzki Bloodbound, który wyrwał mnie z butów. Wokalista o mało nie wydłubał nam oczu machając nam przed twarzami statywem mikrofonu. ^^
http://www.youtube.com/watch?v=opc_bMJ0ptc
Po koncercie dorwałyśmy go w szatni, chwilę pogadałyśmy (ha, wykorzystałam swoją znajomość szwedzkiego, nareszcie! XD), zrobiłyśmy zdjęcie:
[link widoczny dla zalogowanych]
A Celeste wróciła bogatsza o kostkę gitarzysty.
No i przejdźmy do sedna - Sabaton. Gorąco było od samego początku, ale to, co działo się podczas występu gwiazdy wieczoru przeszło moje najśmielsze oczekiwania... Niewyobrażalny ścisk, szaleństwo, gorąc... Kiedy tylko wokalista podchodził podać nam rękę (^^), natychmiast kładli się na nas ludzie z tylnych rzędów, nie ważąc na nasze samopoczucie. :P Joakim był przemiły, apelował do barmanów, aby donieśli wodę na backstage, żeby mógł ją rozdać ludziom pod sceną, bo umierają z pragnienia. Podczas występu wokalista wciąż podkreślał, że owy wieczór zapadnie mu w pamięci najbardziej ze wszystkich i śmiał się, że polski fan club posiada więcej członków nić ich oficjalny.
Ogólnie zarobiłam 15 siniaków (licząc również te, których nabawiłam się podczas próby utrzymania swojego miejsca). Ostatecznie nie dałam rady nerwowo i pod koniec wyszłyśmy trochę dalej. Tam już na spokojnie bawiłyśmy się dalej, nagrałam też dwa filmy:
PANZER BATTALION
40:1
Po koncercie czekałyśmy na zespół w gronie najwierniejszych fanów, dostałyśmy autografy, po czym zmyłyśmy się do domu o godzinie 1. Cała impreza trwała 4(!) godziny.
A tu reszta zdjęć:
[link widoczny dla zalogowanych]
Ostatnio zmieniony przez Dark Rose dnia Sob 22:32, 04 Kwi 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Peter
Nadworny Tłumacz
Dołączył: 04 Mar 2006
Posty: 1928
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Poznań Płeć:
|
Wysłany: Nie 14:54, 05 Kwi 2009 Temat postu: |
|
Jest relacja z koncertu Sabatona w Gdyni, więc może dodam teraz swoje wrażenia z występu w Poznaniu.
Na początku podziękowania należą się Czestmirowi, który wspomógł mnie w kłopotach finansowych kupując dla mnie bilet. Wielkie dzięki
Pomimo, że większość ekipy planowała wybrać się do Wrocławia, na poznańskim koncercie także zapowiadał się mały zjazd forumowy, bo co najmniej 5 osób potwierdziło swoje uczestnictwo. Niestety, stopniowo humor mi się pogarszał, kiedy kolejni forumowicze wycofywali się z planu przyjazdu do mojego miasta. Skończyło się na tym, że zostaliśmy we dwóch: czestmir i ja (z Kate niestety straciłem kontakt).
Jako, że koncert odbywał się zaledwie jeden przystanek ode mnie, spokojnie wyszedłem z domu, rezerwując sobie mnóstwo czasu na ewentualną pogawędkę z czestmirem. Stanąłem w kolejce, jednocześnie utrzymując z nim kontakt telefoniczny i tak się złożyło, że kiedy ja akurat wszedłem do klubu, on właśnie stawał w ogonku. Poczekałem wewnątrz, po czym obaj, lekceważąc supporty, poszliśmy pogadać.
Na samym koncercie nie pchaliśmy się pod scenę, ale wręcz przeciwnie- stanęliśmy niemal pod drzwiami. Na szczęście scena była na tyle wysoko, że nawet pomimo swojego wzrostu, byłem w stanie dostrzec członków zespołu. Szwedzi utrzymywali świetny kontakt z publiką, a Joakim po niemal każdej piosence zagadywał słuchających i to na najróżniejsze tematy (jak np. dywagacja na temat rozpiętego rozporka ). Oczywiście co chwilę powtarzał, jak wspaniale się czuje w Poznaniu (i o dziwo nazwę miasta wypowiadał poprawnie), uczył publikę mówić po szwedzku "Na zdrowie" i zrobił reklamę polskiemu fanclubowi. Piosenek w kolejności ani w komplecie nie wymienię, ale tego wieczora usłyszeliśmy.in. : Panzerbatalion, In the Name of God, Into the Fire, Nuclear Attack, Panzerkampf, Art of War, połączenie "Metal Crue" z "Metal Machine", "Ghost Division" i oczywiście "40:1". Próbowałem coś nagrać, ale o ile można coś zauważyć na tych filmikach, o tyle zidentyfikowanie piosenki jest już niemal niemożliwe.
Koncert zakończył się ok. 23.30, a po całym wydarzeniu jeszcze przez chwilę rozmawialiśmy, po czym rozeszliśmy się każdy w swoją stronę. Na pewno, gdyby reszta osób, które miały się zjawić, pojawiła się w Poznaniu, spotkanie forumowe jeszcze trochę by potrwało, ale w tej sytuacji szybkim krokiem ruszyłem do domu.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Black Day
Entuzjasta
Dołączył: 01 Kwi 2009
Posty: 561
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Nightwish Place Płeć:
|
Wysłany: Nie 22:33, 05 Kwi 2009 Temat postu: |
|
Relacja z Opeth 21.03.2009 - Warszawa - Stodoła
Po 3 godzinach jazdy autobusem, 2 godzinach czekania i 5 godzinach jazdy pociągiem zajechaliśmy o 17.15 do Warszawy. Zjedliśmy pizze i pojechaliśmy z paczką na mieszkanie znajomych żeby zostawić rzeczy... Niestety! Kiedy doszliśmy pod Stodola Club była już 19.30, a o 20.00 zaczynał się koncert...
Wpadłam w szał! Chciałam być pod samą sceną. Jednak już o 19.45 byłam w środku oddając czarny płaszcz w szatni;) Następnie znajomi zostali na końcu hali a ja biedna i drobna metr siedemdziesiąt przedzierałam się pomiędzy puszczą ludzi mówiąc 'przepraszam, zmieszczę się?' ;|:P
Tak przewędrowałam aż po prawą stronę barierki (3 osoby przede mną)...
Kilka minut po 20 zaczęło się ściemniać i usłyszeliśmy gitarzystę Opeth :D to było niesamowite! Nagle wszyscy wyszli i zaczęli grać, ja kręciłam ale wszyscy zaczęli skakać i zrobił się młyn, ludzie padali jak domino, które o mało co i mnie nie porwało :D miałam ochotę wyjść, zaczęło mnie słabić ale myślę " co ty metal tak nie robi" i dawaj z tłumem skandujemy piosenkę... Tak grali a ja ucinałam sobie pogaduchy z innymi fanami, wymieniając opinie.
Tłum się uspokoił i było niesamowicie. Jednak byli ludzie którzy rzucili się na tłum, który niósł ich na rękach po barierkę, rzucając ich za nich. Śmiałków było 2 jeśli dobrze zauważyłam. Potem lądowali na 'ryj', na co Mike-wokalista zareagował krzywą miną :P Dostałam tak glanem w głowę, co następnego dnia było przyczyną silnego bólu prawej półkuli, ale potem przestało więc obyło sie bez lekarza:)
Oczywiście widziałam prze śliczne boxerki Mika -białe w czarne pięcioramienne gwiazdki xD ^^ Przemawiał też mówiąc że jest 'mader faker' i że każdy jest 'mader faker'. Ogółem na wstępie zaznaczyli że są na bani po wczorajszej balandze. Jednak dzielnie grali :D
Widziałam ich wszystkich! Było cudownie :D naprawde teraz nic nie pamiętam, ale wiem że była adrenalina, byłam cała mokra i miałam na sobie pot tysiąca innych ludzi, co mnie denerwowało, ale było warto :D Skandowałam, wyszalałam się ! Nie żałuję :D
Koncert trwał do 22. Na peronie widziałam też paru fanów NW którzy wracali do Krakowa Miło było zobaczyć...
Ostatnio zmieniony przez Black Day dnia Nie 22:35, 05 Kwi 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
kaska_tarja
Paramour of Mephisto
Dołączył: 06 Sty 2006
Posty: 3932
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Wrocław Płeć:
|
Wysłany: Pon 12:07, 06 Kwi 2009 Temat postu: |
|
SABATON 5.04.2009 Wrocław
Banda pogujących debili, banda pogujących debili, banda pogujących debili, banda pogujących debili, banda pogujących debili i jeszcze czasami banda pogujących debili... Jeszcze przed klubem spotkaliśmy się z Cornelią i Centaurem. Razem udało nam się wejść do klubu koło 19. Szybka rozbiórka w szatni i zajęliśmy strategiczne miejsce przed kotarą zamykającą wejście na salę koncertową. Chwilkę przed 20 ją odsłonili i udało nam się zająć bardzo ładny 2 rząd na przeciwko mikrofonu.
Wszystko ładnie, pięknie, sympatycznie, aż do rozpoczęcia supportów. Pierwszy występował Witchking. Wokalista ze szczękościskiem, ale grali nie najgorzej. Przy jakoś 3 chyba piosence facet się po prosu pogrążył. "A teraz zróbcie zajebiste pogo!" W tym momencie myślałam, że nie wytrzymam i rzucę w tego idiotę szklaną butelką, którą trzymałam w dłoni. O ile Witchking dość szybko się skończył to na Bloodbound była już tragedia. Banda pogujących debili! Co chwila ktoś rzucał się na publiczność, niesamowity ścisk i ciągłe pogo!
Udało się przeżyć ten support jako tako i byłam pewna, że podczas przerwy między supportem a Sabatonem będzie spokój to uda nam się przesunąć gdzieś, że pogo odczuwane będzie trochę mniej. Ale gdzie tam! Pogowali nawet podczas przerwy! Tego już było za wiele. Zawołaliśmy ochroniarza. Mówię mu co się dzieje, że 2 dziewczyny już dostały glanem po skroni, że przy barierkach nie da się ustać przez tą bandę pogujących debili. A ten się mnie pyta co on ma zrobić? To pan jest ochroniarzem i pan nie wie co należy zrobić jak jest podczas koncertu zagrożone czyjeś zdrowie? Spojrzał na mnie z idiotycznym uśmieszkiem i wrócił na miejsce. Potem mu jeszcze 3 inne osoby zwracały uwagę, żeby się ruszył i uspokoił tą bandę pogujących debili bo naprawdę zrobiło się niebezpiecznie. A ten nic. Siedzi i w nosie dłubie. Jak powiedziałam, że "teraz będzie tak siedział i zacieszał" to zaczął się idiota do mnie rzucać. "A może pani chce stąd wyjść?" Tak... Łap za barierkami te biedne stworzonka, które rzucają się na publiczność, żeby przez przypadek sobie nic biedactwa nie zrobiły spadając na ziemię a reszta, która przyszła się kulturalnie pobawić niech ma połamane żebra, pozrywane ścięgna i obite całe ciało. Nie no zajebiście!
Kiedy uznaliśmy, że koniecznie musimy się stąd wydostać, bo zrobiło się naprawdę niebezpiecznie to jeszcze nikt nas nie chciał wypuścić. Dopiero wrzask "Posuńcie się **** *** *** ktoś chce *** wyjść!" coś dał i udało się przecisnąć do wyjścia. Poszliśmy na wcześniejszą salę doprowadzić się do porządku. Nawet w tym cholernym klubie apteczki nie mieli! Mój ukochany ochroniarz nawet się spytał co się stało, ale byłam tam zła, że tylko odwarknęłam mu, że doskonale wie, że bo ludzie mu mówili co się stanie jak nie uspokoi tej bandy pogujących debili. Zaczął grać Sabaton.
Podczas końcówki drugiego utworu wróciliśmy na salę koncertową. Weszliśmy drugim wejściem i udaliśmy się na loże. I to było najlepsze posunięcie tego wieczoru. Całą scenę było świetnie widać, głos dochodził wyśmienity, mało ludzi dookoła, dużo miejsca i powietrze! Bawiłam się genialnie! Przy "In the Name od God" wpadałam w trans koncertowy. Odpłynęłam i byłam pewna, że stracę głos. Byłam tylko ja, Joakim i religijna armia. Zaraz potem "Pancerkampf" i kolejny odlot. Piosenka przerwy na odpoczynek a chwilę potem "Primo Victoria" i "40:1". W końcu stanęłam na stole i miałam jeszcze lepszy widok na wszystko. Było po prostu bosko!
Po koncercie udaliśmy się do klubu "Od zmierzchu do świtu" na after party. Tu lecą wielkie podziękowania dla Kajzera za to, że nas tam przemycił! Godzinka czekania (chwilę się nawet przespałam) i do klubu wszedł Joakim. Chwilka rozmowy, zdjęcia, autografy, podziękowania na świetny koncert i wybiła 3 nad ranem i trzeba się było zbierać.
Dziękuję Centaurowi za podwiezienie nas do domku :* Jesteś wielki!
Ostatnio zmieniony przez kaska_tarja dnia Pon 12:09, 06 Kwi 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
DarkMoonlight
Incredebil
Dołączył: 08 Mar 2008
Posty: 668
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Nowy Sącz
|
Wysłany: Pon 15:23, 06 Kwi 2009 Temat postu: |
|
No pogujący debile to najmniej przyjemna rzecz dla mnie na koncercie żywym, dynamicznym, ale muzyka leczy to, co zrobili Ci debile. Świetne relacje, bardzo dużo emocji, szczególnie u Kaśki, może trochę negatywnym odczuć, ale jednak koncert wypadł świetnie i było after party zazdroszczę Wam
|
|
Powrót do góry |
|
|
Centaur039
Hell Rider
Dołączył: 22 Lip 2007
Posty: 720
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Szczecin Płeć:
|
Wysłany: Pon 18:01, 06 Kwi 2009 Temat postu: |
|
Witajcie.
Zaraz sklecę przemyślaną relację.
Na początek zmiana "avka".
Pozdrawiam.
EDIT:
A więc do rzeczy. Relacja.
Od czego by tu zacząć. Nom tak, na pewno ot cytatu Kasi.
"Banda pogujących debili, banda pogujących debili, banda pogujących debili!!!!"
Dokładnie tak. Ale od początku.
Byłem gotów do drogi, o godz.10. Wcześniej, bo o 9, byłem na stacji w Dąbiu, aby oblookać, jak wygląda sytuacja cenowo i czasem z pociągiem. A więc pociąg miałem o 10:05 ze Szczecina-Głównego. Czyli z poślizgiem 20 min na dojazd do Dąbia. Bilet w jedną stronę kosztuje 54zł.
Ale zastosowałem zmianę planów.
Otóż, zdecydowałem się na wyjazd własnym samochodem. (VW Golf3 Combi-ak) Minęła 10, podjechałem na stację gaz/benzyna. Zatankowałem się do pełna gazem i jak zawsze to robię, również z 5 litrów benzyny, na dobre smarowanie głowic. Więc udałem się w trasę, podziwiając przy okazji widoki, oraz atrakcje, zapowiedzi w trasie- muzea, i inne, m.in. słynne MRU- obok Międzyrzecza oraz niedaleko Zielonej Góry.
Zajechałem na miejsce (Pl.Wolności 4.), dosłownie na przeciwko WZ-tki.
Byłem pierwszy w kolejce!!!
Potem poszedłem zjeść do auta na parkingu, i założyłem glany. Miałem też okazję, porozmawiać z Michaelem-"Gaybordzistom" Oraz z innymi członkami bandów ze Szwecyji. Całkiem fajni, luźni i mili ludzie. Tylko Joakim, biedak estradowy, wciąż odpoczywał po kolejnych bojach. Więc ganiałem, jak nie do kolejki, to koło niebieskiego Ich autobusu.
Niebłagalnie czas upływał i powoli była już 18:30. Wracając do kolejki, 4-ty raz z rzędu, zobaczyłem Kasie-Tarje, Jej chłopaka (Respect Stary! - wycierpiałeś nieziemsko. :/ ), oraz Paulę (Cornelię ) Po krótkiej rozmowie, znów poleciałem za autokar, ale tym razem spotkać się z K4jzerem. Łukasz, dzięki, było super. Mam nadzieję że szybko focie zamieścisz na Forum. Pozdra.
A więc nadeszła 19:00. I powoli zaczęli wpuszczanie do szatni. Ja zabezpieczyłem się inaczej. Wszystko wsadziłem do wozu. Więc, lepiej być nie mogło. Teraz tylko szybko dostać się do bandy. Otworzyli wejście do sali WZ-tki o godz. opóźnioną. Cóż, przeżyliśmy i to trzaskając sobie w grupie "ciemne fotki.
Ok 20. wpuścili nas w końcu. Ostry bieg, i znów lipa, jestem w 3cim rzędzie. Ale nie było źle, do czasu tego feralnego supportu "Blood Boound", zaraz po WithKingu. Współczucie dla Ciebie Kasiu :* Masz dzielnego Iron Mana. Respekt. Mam nadzieję, że szybko wróci do zdrowia, oraz dobrej formy sportowej.
"Banda pogujących debili, banda pogujących debili, banda pogujących debili".
A to dlatego, że chłopak nabawił się przez nich kontuzji kolana oraz ręki. Widać nie wszyscy bawią się na poziomie. Pogo pogiem - ale z głową!
Ogólnie przez to, uważam koncert za średnio udany. Tyle naszych starań, i w końcu musieliśmy się wycofać. Wolę jednak imprezy na świeżym powietrzu. Dla Corneli było by to jak znalazł.
Setlistę posiada K4jzer, a co leciało przedstawiła Kasia. Więc dodam tylko, że mimo tych incydentów, było extra!!! Udało mi się w sobie wskrzesić zadowolenie, optymizm, i miejsce na dobrą zabawę, oraz niezbyt widoczny z mej strony Sabaton. :/ Ale niektórych członków zespołu widziałem. Joakim co rusz się pojawiał w prawej stronie sceny i machał do nas. Powalił nas super utworkami!!! I naprawdę zawrzałem na ostatnich stykach mej duszy.
To było super!!! Odjazd maxymalny, szczególnie Polish Panzer Batalion, Jeszcze jedno piwo! Primo Victoria, Ghost Division, i inne.
Po koncercie, udaliśmy się z Cornelią do samochodu. A później już z K4jzerem, klubu na "After Party" z Grupą, która to przybyła dopiero ok. 01:35. Co uwieńczyło mi to sukcesem, uzyskanie brakującego do kolekcji autografy Joakima na okładce płyty "Art Of War".
Podziękowaliśmy Chłopakom za kolejny super koncert, i zadowoleni po wspólnych również fotkach z Joakimem, udaliśmy się we czwórkę do mojego samochodu.
Najpierw odwiozłem Cornelcię, potem zaś, pojechaliśmy zatankować na max gazu. (Dzięki Kasiu, Wam :* )
Od tej pory rozpoczął się koszmar z ulicy wiązów. Na wpół żywy wyjechałem z Wrocka. Zajechałem za Środę, i nie dałem rady. Wiedziałem, że jak dalej ta pojadę, to w końcu wyląduję w rowie, lub też na drzewku. Więc obcykałem Orlen i tam zrobilem 3-h drzemkę. I znowu w trasę.
Było ok 5:30, ujechałem koło Międzyrzecza, i znów mnie ścięło z nóg. Więc kolejna drzemka z 1h. Potem już było ok. Zajechałem jakoś do domu ok 11:20. Uffff...
Koniec bajki.
Pozdrowionka for All.
Ostatnio zmieniony przez Centaur039 dnia Pon 19:01, 06 Kwi 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
kaska_tarja
Paramour of Mephisto
Dołączył: 06 Sty 2006
Posty: 3932
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Wrocław Płeć:
|
Wysłany: Pon 20:17, 06 Kwi 2009 Temat postu: |
|
@Centaur
Dziękuję, z Piotrkiem już lepiej. Dziś przynajmniej nie miał już problemów z chodzeniem. Na szczęście... Dziękuję jeszcze raz za to podwiezienie - inaczej nie wiem jakbyśmy doszli.
Ale co by nie mówić, to Sabaton zagrał naprawdę nieziemsko! I to słynne "Motherfucker" z ust Joakima xD
|
|
Powrót do góry |
|
|
Centaur039
Hell Rider
Dołączył: 22 Lip 2007
Posty: 720
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Szczecin Płeć:
|
Wysłany: Pon 21:01, 06 Kwi 2009 Temat postu: |
|
Spoko Kasiu.
Cieszę się, że mogłem pomóc.
Pozdrawiam.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Avenn
Przechodzień
Dołączył: 06 Kwi 2009
Posty: 22
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Wrocław
|
Wysłany: Pon 21:40, 06 Kwi 2009 Temat postu: |
|
Relację mojego autorstwa wstawię na forum jutro, ponieważ dzisiaj nie mam do tego głowy. Dziękuję Cornelii i Centaurowi za wspaniały wieczór i opiekę (niskie pokłony za poświęcenie czasu na podwiezienie nas - mam wobec Ciebie dług Centaur) oraz k4jz3r'owi za udzielenie wstępu na After Party i niezapomniane słowa "bo jeszcze z tego dzieci wyjdą" jesteście wspaniali!
|
|
Powrót do góry |
|
|
Kreuzburg
Auringonpimennys
Dołączył: 03 Sty 2008
Posty: 2982
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Kuusankoski Płeć:
|
Wysłany: Pon 22:42, 06 Kwi 2009 Temat postu: |
|
No to ciekawie mieliście z tym Sabatonem Ale idąc na taki koncert trzeba wkalkulować że można zostać zadeptanym, to nie nowość, taki koncert to nie opera że wszyscy sztywni z lornetkami w dłoniach kurczowo trzymają się poręczy. Niemniej fajnie że udał wam się koncert :supz:
|
|
Powrót do góry |
|
|
Cornelia
Little Musician
Dołączył: 14 Maj 2008
Posty: 1227
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/3
Płeć:
|
Wysłany: Wto 13:03, 07 Kwi 2009 Temat postu: |
|
No tak. Ale Kreuz weź pod uwagę, że wyglądające na poważną kontuzja kolana, wybity nadgarstek u jednej osoby i duszenie się (prawie dosłownie, bo w pewnym momencie naprawdę nie mogłam oddychać. Nawet siedząc na ziemi, gdzie jest dużo powietrza) u drugiej to jest lekkie przegięcie, bo tam nic nie skutkowało, a spod barierek wynieśli albo ledwo żywi wyszli około 10 osób. No to...
Niemniej było świetnie A ja się tym doprawiłam i teraz leżę w łóżeczku.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Avenn
Przechodzień
Dołączył: 06 Kwi 2009
Posty: 22
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Wrocław
|
Wysłany: Wto 15:46, 07 Kwi 2009 Temat postu: |
|
SABATON + 2 supporty (Witchking oraz Blood Bound), pamiętny dzień 5.04.09
O godzinie 17:00 skończyłem udzielać korepetycji z chemii, zatem bez dłuższego namysłu chwyciłem za telefon i zadzwoniłem po kaske_tarje. Krótka piłka - za 10 minut na przystanku, skąd wsiadamy do tramwaju wraz z kilkoma znajomymi i jedziemy na przystanek, gdzie do klubu WZ byłby już tylko rzut kamieniem drogi. W praniu okazało się, że tramwaj jest be!, fuj!, a pogoda całkiem znośna, postanowiliśmy udać się spacerkiem na wspomniany koncert. Około godziny 18:00 byliśmy na miejscu. Pierwsze wrażenie - coś mało ludzi, jednak szybko przeminęło wraz z nadejściem godziny 18:30 - robiło się coraz ciaśniej (koniec końców o 19:00 otwierali bramy). W międzyczasie dołączyli do nas Centaur i Cornelia.
Nieco po godzinie 19:00 otworzono bramy. Szok! Drzwi otwierają się na zewnątrz (oczywiście nikogo nie powinno dziwić, że jest to wada) zamiast do wewnątrz. W pewnym momencie na 1 metr kwadratowy przypadało średnio 8-10 osób, co zakłóciło w miarę płynne przedostanie się do szatni. Na szczęście owa szatnia była zaraz przy wejściu, a obsługa na miarę możliwości (wg. mojego wzoru "chęci przez zarobki") całkiem sprawnie uporała się z 'ciuchlandem'.
Jako, że byliśmy w 110% opanowani, 113% sprawni oraz 666% napaleni na miejsce pod barierkami (pozdrawiam Cornelię i kaske_tarje), w przeciągu minuty znaleźliśmy się przy... no właśnie... przy ZASŁONIE, która dzieliła bar od sali koncertowej (swoją drogą przestrzenią ta sala nie grzeszyła). Kolejny zawód - trzeba czekać GODZINĘ, aż łaskawie panowie z ochrony odsłonią kotarkę i będzie można... poczekać przy barierkach kolejne 30 minut na wystąpienie 1 grupy supportowej, a mianowicie Witchking'a.
Chłopaki niezły koncert dali, muzyka melodyczna, wokal nieprzeciętny, lecz żaden szczególny. Ot, kolejna, metalowa kapela. Niestety, wokalista okazał się nadpobudliwy, a słów "zróbcie zaje*** pogo" nigdy nie zapomnę. Od tego zaczęły się moje katusze...
Po koncercie, jaki dali chłopaki z Witchking'a, nadszedł czas na kolejny support - Blood Bound. Ci już nieźle wymiatali, a wokal można by nazwać nawet bardzo dobrym (na moje ucho facet wydobył ponad 4 oktawy, czyste przejścia pomiędzy kolejnymi dźwiękami, a przede wszystkim uśmiech na twarzy i kontakt z publicznością - takie zachowanie się chwali). Jedynym mankamentem było to, że kazali na siebie długo czekać, ale moim skromnym zdaniem opłacało się.
I tutaj moje najczarniejsze chwile... napór fanów Sabatona tuż przed występem tego zespołu był dla mnie za mocny i... no nie pamietam co było, czarna dziura w głowie. Jako tako kontakt ze światem odzyskałem w drodze na krzesełko niedaleko baru. Tam zajęła się mną fachowa opieka, złożona z Cornelii, kaski-tarji oraz Centaura. Swoją drogą powinniście otrzymać Nobla za zachowanie zimnej krwii oraz szybkiej, konkretnej rekacji (cyt. kaska_tarja, zaraz po zakończeniu rozmowy z barmanem: "kur** oni nie mają tutaj żadnej apteczki!?"). Wymiękłem .
Doszedłem do siebie podczas drugiego utworu Sabatonu, bodajże The Art Of War. Dziewczyny znalazły wyśmienite miejsce nieco na uboczu sali, ale za to prawie puste, bez "pogujących debili" x3 oraz ze świetnym nagłośnieniem. Cud miód orzeszki - reszta koncertu minęła tylko i wyłącznie na zabawie i radości z niego płynącej, co pozwoliło mi wynieść bardzo pozytywne wrażenia.
Po wielu świetnych utworkach, udaliśmy się do szatni, gdzie odebraliśmy naszą garderobę i poczekaliśmy na resztę. Dzięki uprzejmości k4jz3r'a mogliśmy uczestniczyć w After Party. Nie żałuję ani jednej chwili tam spędzonej. Wspaniała atmosfera, wspaniali ludzie, wspaniały odpoczynek i wspaniałe pamiątki - zdjęcia, autografy, uścisk ręki Joakima. Nie dość, że jest dobrze zbudowany, to jeszcze ścisk dłoni ma za dwóch.
Wyszliśmy z klubu, w którym odbywało się spotkanie zespołu z fanami. Kulawym krokiem (znaczy moim) zmierzaliśmy do samochodu Centaura (i jeszcze raz podziękowania za podwiezienie nas taki kawał drogi). Odprowadziłem kaske_tarje bezpiecznie do domu, sam natomiast dodatkowo chwiejnym (od zmęczenia!! ) krokiem udałem się prosto do swojego mieszkania, gdzie czekały na mnie bułki-zapiekanki! Zniknęły w jednej chwili, sam zaś poczułem się najedzony. Jak to się stało? Nie mam pojęcia. Nie miałem na nic sił - szybkie przebranie się i jak kamień w wodę padłem na łóżko i zasnąłem snem zimowym.
Na koniec dodam, że pomimo wielu nieudogodnień, koncert uważam za jak najbardziej udany. Dziękuję wszystkim za towarzystwo i liczę, że przyjdzie mi jeszcze z Wami spotkać, niekoniecznie na koncercie, choć wcale tego nie wykluczam!
Ostatnio zmieniony przez Avenn dnia Wto 15:54, 07 Kwi 2009, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Daraena
Entuzjasta
Dołączył: 25 Sty 2009
Posty: 643
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Szczecin Płeć:
|
Wysłany: Wto 20:28, 07 Kwi 2009 Temat postu: |
|
No, ja bym zanegowała tylko te cztery oktawy, ale to już spaczenie zawodowe Z drugiej strony nie wiem, co się dziwicie pogo przy scenie na koncercie metalowym... toż to normalka
|
|
Powrót do góry |
|
|
kaska_tarja
Paramour of Mephisto
Dołączył: 06 Sty 2006
Posty: 3932
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Wrocław Płeć:
|
Wysłany: Wto 20:32, 07 Kwi 2009 Temat postu: |
|
@Daraena
Ja się nie dziwię pogo. I myślę, że nikt się nie dziwi. Ale kurde, wszystko z umiarem. Widziałaś kiedyś pogo bez muzyki? Pogo inicjowane przez na tyle spaczonych ludzi, że uznali za świetną zabawę napieranie z całych sił na pierwsze rzędy? Istnieje granica pomiędzy normalnym pogo a za przeproszeniem debilizmem.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Daraena
Entuzjasta
Dołączył: 25 Sty 2009
Posty: 643
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Szczecin Płeć:
|
Wysłany: Wto 20:37, 07 Kwi 2009 Temat postu: |
|
A widziałam i słyszałam relacje uczestników/prowokatorów i nadal uważam, że to nic dziwnego
|
|
Powrót do góry |
|
|
kaska_tarja
Paramour of Mephisto
Dołączył: 06 Sty 2006
Posty: 3932
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Wrocław Płeć:
|
Wysłany: Wto 20:39, 07 Kwi 2009 Temat postu: |
|
Wydaje mi się, że gdybyś stała wtedy pośród tego dzikiego tłumu, wyginałabyś sobie do granic możliwości nadgarstek na barierce i dostała z glana w skroń to nie traktowałabyś tego z taką lekkością.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Avenn
Przechodzień
Dołączył: 06 Kwi 2009
Posty: 22
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Wrocław
|
Wysłany: Wto 20:54, 07 Kwi 2009 Temat postu: |
|
Opisywałem tylko swoje relacje, swoje spostrzeżenia, jeżeli zaszła pomyłka - przepraszam, chochliki widocznie lubią mnie nękać. Ale co do pogo to jednak nie zgodzę się z Tobą Daraena. Napieranie na ludzi z pierwszych rzędów, przekraczając przy tym granice zdrowego rozsądku (służę żywym przykładem) nigdy w życiu nie nazwałbym POGO. Sama definicja tego pojęcia oznacza "młynek", a nie "gniot". Ale nie chcę wprowadzać niemiłej atmosfery, zatem zapraszam do obejrzenia krótkiego filmiku na temat fanów metalu (może już ktoś kiedyś taki wstawił, ale nie znalazłem go, zatem z góry przepraszam, jeżeli dubluję link). Oto link:
http://www.youtube.com/watch?v=UXz7PHkRLgQ
|
|
Powrót do góry |
|
|
DarkMoonlight
Incredebil
Dołączył: 08 Mar 2008
Posty: 668
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Nowy Sącz
|
Wysłany: Pią 23:18, 17 Kwi 2009 Temat postu: |
|
[link widoczny dla zalogowanych]
Antimatter w Krakowie 16 kwietnia...
Ten dzień na długo pozostanie w mojej pamięci. Wyruszyłem do Krakowa
ok godz. 12.30 na 15 byłem na miejscu. Miasto powitało mnie
bardzo życzliwie, w ogóle Kraków jest życzliwym miastem.
Koleżanka wyszła po mnie na Dworzec, bo z moją orientacją nie
jest tak dobrze, żebym mógł sam spacerować po tak wielkim Dworcu.
Kupiłem sobie bilet 24 godzinny i migiem do autobusu i na mieszkanie koleżanki.
Do koncertu zostało dużo czasu, więc postanowiłem pochodzić trochę po Krawowie.
Na pierwszy ogień poszedł Ogród Botaniczny, koleżanka studiuje biologię na UJ, więc
zachęcała. A ja się tak cieszyłem, bo chyba się nie zrozumieliśmy, bo ja myślałem, że to Ogród
Zoologiczny... Hehe, ale to wszystko moja, zakręcona osoba.Chodziłem sobie po Ogrodzie Botanicznym, spiewałem na moście;)
[link widoczny dla zalogowanych]
a także bawiłem się w Pomarańczarza, a raczej Mandarynkowca...
[link widoczny dla zalogowanych]
Po wycieczce w Ogrodzie poszliśmy na Spacer po mieście, byliśmy na Lodach u Argasińskich,
I w końcu przyszła upragniona chwila, ANTIMATTER. Weszliśmy do Klubu, który moim skromnym zdaniem
był okropny. Chyba jakiś V.I.P - owski Klub, wszyscy patrzyli na Nas jak na Kositów, kelnerka chodziła
nawet w czasie Koncertu i pytała się: Czy coś zamawiamy,wiem, ze taka jej praca ale była bardzo denerwująca
i wybijała z zadumy nad pieknymi dźwiękami.
Przejdę do koncertu, otóż wiedziałem czego się spodziewać, bo znam i kocham Antimatter. Lizard King, w którym odbywał się
koncert jest beznadziejny, zero organizacjii, nawet nie dostałem żadengo 'świstka', że byłem na koncercie, do klubu wpuszczał Pan, od
kórego śmierdziało potem. ;/ Mike zachowywał się jak jeden z uczestników koncertu, gdybym nie wiedział jak wygląda nawet nie pomyślałbym,
że to On. Przed koncertem spożywał jakiś nieźle wyglądający posiłek.
Support: Nie będę się długo nad Nim rozwodził, była to niejaka Lisa, która uśmierciła jedną z moich kochanych piosenek Tori Amos, wokalsitka
ta "wyła" troszkę za bardzo, denerwowała się i było to słychać, ale rozmawiałem z Nią w trakcie przerwy i powiedziałem jej, że ma
ładną barwę, ale moim zdaniem powinna śpiewać niżej, bo ładne ma "doły". Zrobiłem sobie z Nią i Mikem zdjęcie w czasie przerwy
[link widoczny dla zalogowanych]
a On oglądał z Duncanem mecz na Polsat Sport. Mike jest niesamowicie sympatyczny, uśmiech bije od Niego na kilometr.
W końcu zaczął się upragniony koncert Antimatter...
[link widoczny dla zalogowanych]
Nie pamiętam dokładnie tracklisty, bo byłem niesamowicie maładowany emocjami
[link widoczny dla zalogowanych]
i z moją pamięcią było nie tak jak powinno. Mike na żywo brzmi jeszcze lepiej niż na płytach, Jego głos jest taki pełny, mocny, naładowany emocjami.
Zapamiętałem, że było na bank: Mr. White, Leaving Eden, Lost Control, Psalms, Working Class Hero, Over Your Shoulder, Flowers, The Power Of Love
i wiele innych, których naprawdę nie pamiętam z tego tylko powodu, że byłem w amoku. Przecież taki głos jaki posiada
Mike powinno się pielęgnować.
Byłem naprawdę wstrząśnięty, takie coś to dla mnie mityczne 'katharsis', aż nie chciało się wierzyć, jak z gasły światła
i koncert niestety się skończył. I wanna more... Aha wspomnę jeszcze o Duncanie, doszliśmy do wniosku z koleżanką, że zakładamy
Jego fan-club. No On niby tylko grał na tych instrumentach strunowych, ale kochani jak grał, ja miałem ciary, towarzyszyły mi od
pierwszej do ostatniej minuty występu Antimatter.
Nagrałem trzy filmiki, ale jakośc jest jaka może byc na zwykły aparat.
Po koncercie poszliśmy na spacer po Krakowie, było super. Nawet koleżanka dała mi kwiatka we włosy, hehe i jechałem z Nim
autobusem i dzięki temu spotykałem się z życzliwością ludzi, nawet uniknąłem dzięki niemu 'strzała', bo jechał nocnym taki postrach,
pożal się Panie Boże, ale wszyscy się Go bali, a On zobaczywszy mego kwiatka powiedział: Mój ziom, brawo kolego za odwagę, możesz
jechac bezpuiecznie. I tak oto zwykły, ale piękny żółty kwiatek uratował mnie przed zbiciem na kwaśne jabłko:
[link widoczny dla zalogowanych]
Koncert rewelacja, głos Mike nieziemski, umiejętności Duncana grania na instrumentach strunowych na wysokim poziomie, miła atmosfera,
przyjaźni ludzie, tylko Lizard KIng na wielki minus a tak to reszta jak najbardziej na plus.
Aha w ogóle poznał mnie kolega z lasta, tzn założył się z koleżanką, że ja jestem evanescenek z lasta. ;P Hehe, powiedział, że
nie tyle po twarzy mnie poznał, co po prostu z osobowości, choć z twarzy pewnie też.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Katarzyna
Lady of Dreams
Dołączył: 03 Cze 2007
Posty: 2567
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Théâtre des Vampires, Paris Płeć:
|
Wysłany: Nie 13:26, 19 Kwi 2009 Temat postu: |
|
18.04.09., Kraków, Cradle of Filth, Moonspell, Turisas, Dead Shape Figure
A więc. Do Krakowa wraz z mamą przybyłam pociągiem około godziny 16:25. Pospiesznie zaczęłyśmy rozpatrywać plan Krakowa, aby dostać się na ulicę Budryka. Trochę nam to zajęło, ale w końcu doszłyśmy na nogach o 17:30, czyli na styk otwarcia bram według napisu na bilecie. Na szczęście się przedłużyło i wszyscy ludzie byli "porozrzucani" po różnych miejscach. Kolejki też nie było, wręcz był bardzo dobry dostęp do drzwi, przez które mieli wpuszczać. Stojąc sama z mamą, mama wypatrzyła jakąś samotnie stojącą dziewczynę i wpadła na pomysł, żebym się z nią zakolegowała, to wtedy nie będę taka samotna Po wielkich oporach (mam lęk przed poznawaniem ludzi ) w końcu dałam się namówić i tak poznałam Agatę Bardzo fajna i przesympatyczna dziewczyna, z którą spędziłam cały koncert. Później doszedł jeszcze jej kolega, Marek. No, ale wracając do relacji. Zaczęli wpuszczać jakoś może około 18:00, nie mam pojęcia. Kiedy tylko otworzyli te wielkie drzwi, ludzie rzucili się jak nie wiem xD Stałam z Agatą dosyć blisko, więc nie było żadnych przepychanek ani nic. Zamiast przepychanek było martwienie się o bilet Bilet miałam, tak, kupiony w Katowicach w sklepie muzycznym. Taki ładny, kolorowy i w ogóle. Z tym, że nie miałam pieczątki z tyłu, która świadczyła o tym, że bilet jest na koncert w Krakowie. Wszyscy, którzy mieli takie bilety, mieli także te pieczątki tylko ja jedyna nie. Zaczęło mnie to poważnie martwić, tym bardziej, że facet, który sprawdzał bilety to patrzał z tyłu na pieczątkę. Wreszcie podeszłam, podaję mu bilet i mówię, że nie mam tej pieczątki, bo w sklepie mi nie przybili i w ogóle nic nigdzie nie pisało o żadnych pieczątkach. Facet na to, że nie chodzi o pieczątkę, tylko o naklejkę sponsora "onet.pl", która była na tym odrywie biletu. A to miałam, więc weszłam bez problemu Od razu zaczęło się sprawdzanie, czy nie mam broni i takie bla bla. Nic nie wykryli, bo nie mieli co i poszłam oddać płaszcz do szatni. Szatnia 1 zł -,- Zdzierstwo. Ale oddałam ten płaszcz, bo gdybym go zostawiła, to wolę nie myśleć, co by z niego zostało Zaczekałam chwilkę z Agatą na jej kolegę, ale w końcu nie przychodził, więc poszłyśmy zająć miejsce blisko sceny. Stałyśmy w drugim rzędzie, był świetny widok. Przyszedł jej kolega, pogaduchy itd.
W końcu zaczął grać pierwszy zespół. Mogła być to godzina 19:00? Bo ja tam wiem Albo 18:30, bo chyba o 19:00 skończyli grać... Dobra, nieważne. Zwali się chyba Dead Shape Figure, wzięłam informację ze strony internetowej. Strasznie mi się nie podobało. Łupanka, ciągłe darcie się jednego i tego samego do mikrofonu, na dodatek facet rzucał się na publiczność i robił pogo. Nie podobało mi się też nagłośnienie. Robił się takie mish-mash, przynajmniej w moim odczuciu. Muzyka powinna być czytelna, a zwłaszcza taka. Gdyby było nieco ciszej, myślę, że byłoby znacznie lepiej, bo tu chyba dali na maksymalną moc i wyszło średnio fajnie. W końcu DSF zeszli, by ustąpić miejsca Turisas. Ludzie zaczęli się już drzeć "Tu - ri - sas! Tu - ri - sas!" jako że zespoły leciały od końca. Po chwili czekania (zmienianie sprzętu itd.) wyszedł Turisas w zimowych butach, futrach i umalowany farbkami na czerwono i czarno. Grali bardzo fajnie, podobali mi się Nie znałam ich utworów, ale "Rasputin" powalił na kolana wszystkich. Naprawdę dobry zespół. Stałam blisko, nie wypchnęli mnie jak na razie
Ufff, a potem Moonspell! Tego chyba nie zapomnę do końca życia Kiedy wyszli, wszystkich ogarnął jakiś szał. Ale to nie jest najgorsze. Chciałam sobie w spokoju obejrzeć i posłuchać. Oczywiście skacząc, machając rękami, włosami i takie tam. Ale to co było później, to był horror! Nie można było się utrzymać na nogach, siniaków to mam chyba z milion, ciągle ktoś mnie w twarz walił łokciem, nie dało się stamtąd wydostać, ludzie tak napierali na tych z przodu, że nie dało się oddychać i w pewnym momencie zaczęło mi brakować oddechu. Wszędzie latały włosy, ja też zresztą straciłam chyba z połowę W końcu miałam tego dosyć i jakoś przeciskając się przez ludzi, przeszłam na stronę prawą (wcześniej byłam na lewej). Tam było spokojnie w miarę i wreszcie mogłam obejrzeć zespół. Prawdę powiedziawszy, niezbyt przypadli mi do gustu. Posłucham ich jeszcze na płytach, bo na koncercie to był jeden wielki chaos. Ale klimat był niezły. Ogólnie zespół, stroje i wyświetlany obraz na suficie przypadł mi do gustu. Wydawało mi się jednak, że Moonspell ciągnie się w nieskończoność, ale kiedy wreszcie zeszli i było spokojnie, wróciłam z powrotem na lewą stronę, do Agaty i do drugiego rzędu. Teraz wszyscy wyczekiwali gwiazdy, czyli Cradle of Filth. Ja zresztą też, bo przyjechałam na ten koncert wyłącznie ze względu na nich. Przygotowania trochę trwało, cała sala darła się "Cradle of Filth! Cradle of Filth! Cradle of Filth!". No ja zresztą też Pamiętam, że ściągnięto perkusję z takiego podiumu i zrobiło się tam pusto. Ustawili jakieś drewniane schodki do tego, a ja się zastanawiałam do czego ma niby to służyć :P Perkusja stała bardziej z prawej strony przykryta zasłoną. Kiedy techniczni ściągnęli zasłonę, wywołało to wielkie poruszenie, bo perkusja było przyozdobiona dwoma kościotrupami. No nie powiem, fajnie to wyglądało, wcale nie kiczowato. Stojak na mikrofon też zresztą był zrobiony z kościotrupa Aż w końcu zapadła ciemność, świeciły tylko delikatnie niebieskie światła iii... zabrzmiało intro In Grandeur and Frankincense Devilment Stir! Oczywiście od razu wrzaski, piski, ryki itd., bo większość ludzi na to czekało. Członkowie zespołu weszli na scenę i co się zaczęło dziać, to lepiej nie wiedzieć xD Rozpoczęło się "Shat Out of Hell", skakanie, wrzeszczenie itd. Cudownie było zobaczyć CoF na żywo. Cała ta energia, klimat, wszystko po prostu. Dani latał po całej scenie i wskakiwał właśnie na ten podium, więc do tego to służyło xD Miałam wrażenie, że mikrofon i nagłośnienie nie wytrzymuje jego wrzasków i pisków, bo zaczęły takie dziwne dźwięki być jak było za wysoko. Odniosłam też wrażenie, że był taki mały chaos, wokal ginął czasem w muzyce itd. Oglądając jednak teraz na youtube Dusk And Her Embrace to wcale nie było tak źle. Po prostu jak się jest w środku, to inaczej uszy odbierają muzykę. I, sorry, że to powiem, wszyscy wyglądali staro i brzydko No cóż, lata lecą :D Ale myślę, że nadal zachowali formę, dynamikę itd. Żałuję, że mało się bawiłam, a więcej oglądałam i słuchałam. Zepchnęli mnie do szóstego rzędu, skąd wszystko widziałam, ale też był ścisk i z trudem można było wyciągnąć ręke, a co dopiero skakać. Ale byłam obecna i to się liczyło CoF grali krótko, chyba z jakieś 10 utworów tylko Na dodatek w pewnym momencie zeszli ze sceny i nie wracali, a ludzie zaczęli się drzeć "Ku*** mać, Kredki grać!". Hahahaha, ciekawe czy ktoś im to przetłumaczył :D Nie wiem, czy to była ich wina, bo po scenie kręcili się techniczni i mieszali na tej scenie, więc może się coś stało. W końcu doczekaliśmy się wielkiego powrotu i zagrali From The Cradle To Enslave i coś jeszcze, ale nie pamiętam. Wszystkie utwory znałam, ale musiałam chwili czasu, żeby usłyszeć jaki to jest. Pamiętam Shat Out of Hell, Dusk And Her Embrace, Gilded Cunt, The 13th Caesar, The Principle of Evil Made Flesh, Honey and Sulphur, Cthulhu Dawn i From The Cradle To Enslave, ale zagrali więcej tylko już nie pamiętam, trzeba by poszukać setlisty. Naprawdę szkoda, że tak krótko grali, bo przymierzałam się gdzieś na 2 godziny i nawet nie zwracałam uwagi na pragnienie i zmęczenie Jak następnym razem blisko przyjadą, to na bank idę.
Szkoda, Child, że Cię nie było, bo było naprawdę extra. Słowa nie wyrażą emocji, ale było po prostu bosko :D Wiem, że parę osób wybiera się dzisiaj. Może się Wam spodoba, może nie, ale ja uważam, że w Krakowie było super. Żałuję, że nie usłyszałam na żywo "Lord Abortion", ale to już dawno wyłączyli ze swojej setlisty.
http://www.youtube.com/watch?v=tvFkxOg8Lro
Dusk And Her Embrace znalezione na youtube. Ja nie robiłam żadnych zdjęć ani nie czekałam po koncercie Wróciłam pociągiem, który odchodził z Krakowa około 3 nad ranem i o 5 byłam w domu. Poszłam spać i spałam do 12 :D
Wracając jeszcze na chwilę do występów, kontakt z publicznością był niezły. Gadali, rzucali butelkami wody, pałeczkami itd. Wody nie udało mi się złapać, ale Agacie trafiło się picie w ręce, z którym się ze mną i z jakimiś chłopakami podzieliła
Koncert 5/5 ^^
EDIT: Zapomniałam dodać, że pomimo, że Sarah nie było obecna na trasie to zmienili damskie wokale. Osobiście podobały mi się te ze studia i co kiedyś na żywo. Można usłyszeć to około 2 minuty na filmiku powyżej.
Ostatnio zmieniony przez Katarzyna dnia Śro 20:52, 22 Kwi 2009, w całości zmieniany 5 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|