Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Roland
Wyznawca
Dołączył: 10 Lut 2010
Posty: 1394
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: z Gilead Płeć:
|
Wysłany: Wto 13:54, 12 Lip 2011 Temat postu: |
|
21. Dissection- Reinkaos- 2006
Arcydzieło melodyjnego black metalu i ostatnie dzieło znakomitego Jona Nodtveida przed samobójczą śmiercią. Wyśmienita produkcja iniesamowity zmysł kompozycyjny połączone jednak z niebezpiecznie dużą dawką ideologicznego satanizmu powoduje, że zawsze chce mi się wracać do tego albumu! Dies Irae! Dies Illa! Solvet Cosmos In Favilla! Vocamus Te Aeshma-Diva!
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Cornelia
Little Musician
Dołączył: 14 Maj 2008
Posty: 1227
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/3
Płeć:
|
Wysłany: Wto 21:15, 09 Sie 2011 Temat postu: |
|
22. Dream Theater - Images and Words; 1992
Swojego czasu przecież najlepszy album zespołu, no ale potem pokazało się Metropolis part 2 i pozamiatane.
Jednak zdecydowanie należy mu się miejsce w tym zestawieniu, temu nikt nie zaprzeczy. Images and Words jest pierwszym albumem nagranym z Jamesem LaBrie, a także drugim albumem zespołu w ogóle i to on w znacznej części mocno wypromował zespół na taką skalę. Zaczynając od singlowego Pull me Under, przez klimatyczne Another Day z niesamowitą partią saksofonu, lekkie Take The Time. kończąc na finalnym (krótkim, jak na zespół przecież) Learning to Live. Zespół w swojej (nie jedynej i nie ostatniej) szczytowej formie, świetne instrumentarium, urzekające, niesamowite, mniej karkołomne, ale klimatyczne partie klawiszowe w wykonaniu Kevina Moore'a, którego dwie płyty później zastąpił Jordan i świetny, klimatyczny finał w połączeniu z dobrą formą wokalisty (który jeszcze wtedy był z resztą zdrowy) tworzą niesamowity krążek, prowadzący nas aż do połamanego finału.
Na osobny post zasługuje Metropolis part 1: 'The Miracle and The Sleeper', swoisty prolog do najlepszego albumu zespołu, którego w tamtym czasie nigdy nie mieli zamiaru napisać (jeszcze). Jeden z najlepszych, jeśli nie najlepszy utwór w historii Teatru Marzeń, momentami przytłaczający wręcz konstrukcją, partiami instrumentalnymi, mnogością wątków muzycznych i od góry do dołu (byłby) doskonały, gdyby tylko nie wykraczał poza skalę wokalisty
When temptation brings me to
my knees
And I lay here drained of
strength
Show me kindness
Show me beauty
Show me truth
Dream Theater - Learning to Live
[Co warte w tym miejscu wspomnieć także, Learning to Live jest jednym z niewielu utworów, w którym liryk jest autorstwa świetnego, a zwykle ukrytego w cieniu kolegów tekściarza zespołu, cichego, niepozornego Johna Myunga.]
Świetny, stojący zaraz po Metropolis 2: Scenes From A Memory album Teatru Marzeń, obowiązkowa pozycja do przesłuchania!
Ostatnio zmieniony przez Cornelia dnia Wto 21:26, 09 Sie 2011, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Ivanhoe
Stały bywalec
Dołączył: 23 Cze 2007
Posty: 372
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Sprzed monitora Płeć:
|
Wysłany: Śro 10:31, 10 Sie 2011 Temat postu: |
|
23. Emerson, Lake & Palmer - s/t - 1970
Jakiś album tej supergrupy musi być na każdej liście tego typu, ale w ich przypadku od razu powstaje pytanie, który najpierw? Poza Love Beach i Worksami można by wrzucić każdy z lat 70, co trzeba będzie niebawem uczynić,"Black Moon" też by się nawet nadawał.
Miał tu grać Hendrix (a miał), ale nawet bez niego ten album to muzyka niezwykła. Imponuje mnogość stylów (muzyka klasyczna - Janáček, Bartók, folk, ballada, trochę jazzu, hard rocka), mistrzowska wirtuozeria Emersona, zróżnicowanie klimatu i nastroju - złożone i kompleksowe "The Pebble", nieco trudne w odbiorze i wymagające przyzwyczajenia "The Barbarian", prosta i zarazem nostalgiczna, smutna ballada "Lucky Man" (wielki przebój zespołu, hymn protestu przeciwko wojnie w Wietnamie); to wszystko składa się na arcydzieło i kamień milowy w historii muzyki współczesnej.
Ostatnio zmieniony przez Ivanhoe dnia Śro 10:31, 10 Sie 2011, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Woody
Stały bywalec
Dołączył: 01 Lip 2009
Posty: 379
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Bytom Płeć:
|
Wysłany: Śro 11:23, 10 Sie 2011 Temat postu: |
|
24. Björk - Homogenic - 1997
Sama okładka jest już kultowa, kolorystyka jak i poza zimnej zdystansowanej gejszy, która ma skrępowane ruchy, idealnie oddaje klimat całej płyty.
Jest to połączenie mocnych, czasem chropowatych beatów z komputera (czyli wygenerowanych sztucznie) z cudownym połączeniem smyczków.
Najlepiej to widać w 5 Years.
Już pierwszy single: Jóga to hołd dla jej rodzinnego kraju - Islandii.
Sama Björk powiedziała, że muzyka na Homogenic odzwierciedla górzysty, morski, wulkaniczny i lodowcowy krajobraz Islandii.
Bachelorette, który jest chyba najbardziej symfoniczny z całej płyty, i jakoś zawsze napawa ludzi niepokojem od samego początku.
All Is Full Of Love to przepiękne zakończenie, a w dodatku sławetne video do niego, ukazujące miłość dwóch robotów w praktycznie laboratoryjnych warunkach, gdzie po obejrzeniu zadajemy sobie pytanie, czy aby na pewno "wszystko jest pełne miłości" bo przecież jak androidy mogą "czuć" i czy maszyna stworzona przez człowieka może posiadać wyższe uczucia. Tym samym tytuł jest bardzo dwuznaczny.
Samo video jest częścią stałej wystawy w Muzeum Sztuki Współczesnej w Nowym Jorku, małe dzieło sztuki.
Do twórczości tej Pani trzeba dojrzeć, ale jak już oswoimy się z tym osobnikiem, uderza w nas tak fala emocji, poprzez jej głos, krzyki, że będzie się chciało więcej i więcej...prawdziwa artystka przez wielkie A.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Cornelia
Little Musician
Dołączył: 14 Maj 2008
Posty: 1227
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/3
Płeć:
|
Wysłany: Śro 20:30, 10 Sie 2011 Temat postu: |
|
25. Nightwish - Oceanborn (1998; Power & Symphonic Metal)
Jako i z Once także jest, nic nowego chyba w tym temacie na tym forum powiedzieć nie można.
Od energicznego Stargazers, przez niecenione (słusznie z resztą) Gethsemane, przez Devil & The Deep Dark Ocean z udziałem Tapio Wilska, singlowe Sacrament of Wilderness, aż do wyciszającego, bajkowego coveru Walking in the Air. Wyżyny wokalne, niepowtórzone już nigdy Tarji Turunen, która w Passion and the Opera definitywnie przeszła samą siebie pięknymi wokalizami i pokazem możliwości swojego głosu.
Po przeciętnym i momentami męczącym uszy debiucie perełka, która w rodzimym kraju muzyków zawładnęła rankingami muzycznymi na długie tygodnie.
Ostatnio zmieniony przez Cornelia dnia Śro 20:31, 10 Sie 2011, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Roland
Wyznawca
Dołączył: 10 Lut 2010
Posty: 1394
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: z Gilead Płeć:
|
Wysłany: Czw 13:55, 11 Sie 2011 Temat postu: |
|
26. Valhall - Heading For Mars (1997)
Płyta ze wszechmiar genialna w swoim totalnym braku oryginalności, gdyż jest ona kolejnym pomnikiem, ku czcie pierwszego składu Black Sabbath i boskiej muzyki jaką tworzyli. Ileż takich kapel gra z całkiem dobrym skutkiem czerpiąc garściami z tej stylistyki (z marszu mogę wymienić tak z 15, i to tylko moich ulubionych). Co my tu mamy? Wszystko to co z czego załynęło BS, zabójcze cięzkie riffy, mocarny bass, bynajmniej nie lekką rączką macaną perkusję (na której to ze swoim nieodłącznym urokiem napieprza Fenriz z Darkthrone) i wspaniały wokal, no i ten dodatek doorsowo-urriah heep'owych klawiszy, wszystko owiane niesamowitą klimatem lat 70
powoduje totalnę niemożność uwierzenia w datę wydanie powyżej i mój całkowity niewysłowiony zachwyt.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Ivanhoe
Stały bywalec
Dołączył: 23 Cze 2007
Posty: 372
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Sprzed monitora Płeć:
|
Wysłany: Wto 11:49, 06 Wrz 2011 Temat postu: |
|
27. Reverend Bizarre - II: Crush The Insects
Doom metal to podgatunek, do którego od dawna żywię sympatię, szczególnie jeżeli chodzi o jego klasyczne, epickie wydanie wywodzące się w linii możliwie prostej od Black Sabbath, dlatego też nie może on tutaj zostać potraktowany po macoszemu.
Reverend Bizarre to jeden z najlepszych jego przedstawicieli z XXI wieku, natomiast ich drugi album jest chyba najbardziej wart przesłuchania. Bardziej przystępny niż trójka, poza tym osobę niezainteresowaną specjalnie doomem powinien wciągnąć szybciej niż debiut.
Nie ma tutaj nawarstwienia super-długich numerów, pierwsza trójka jest naprawdę przystępna pod tym względem, natomiast najdłuższy kawałek "Slave of Satan" 'zaledwie' przekracza 13 minut (jest oczywiście bardziej 'wypasiona' singlowa wersja, która ma ponad 20 ).
Muzycznie powinno się spodobać każdemu, kto lubi porządne, heavymetalowe riffy starej szkoły oraz produkcję i brzmienie w dość surowym klimacie bez większych udziwnień. Ze względu na melodyjne refreny (szczególnie na początku) płyty będzie na czym zawiesić ucho, dlatego też przekonany jestem, że słuchanie tej płyty (albo chociaż jej fragmentów) powinno być na dłuższą metę przyjemnością.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Jovanka
Zadomowiony
Dołączył: 05 Sie 2008
Posty: 115
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Warlubie Płeć:
|
Wysłany: Wto 13:49, 06 Wrz 2011 Temat postu: |
|
28. Rhapsody - Symphony Of Enchanted Lands (1998)
Tego albumu, jak i zespołu, z pewnością nie może tutaj zabraknąć. Jest to druga płyta sagi opowiadającej historię o Szmaragdowym Mieczu. Muzyka power metalowa została połączona z rytmami barokowymi oraz renesansowymi, wprowadza słuchacza w świat magicznych opowieści o groźnych smokach i odważnych wojownikach. "Symphony Of Enchanted Lands" poprzedza debiutancki album "Legendary Tales", w którym to przeważa klimat pseudośredniowieczny oraz renesansowe melodie i instrumenty. Wbrew pozorom na "SoEL I" (jak bywa on nazywany przez fanów) zaszło wiele zmian, w tym i większy rozmach dzieła. Utwory są porywające, epickie, momentami pompatyczne, jednakże nie braknie w nich pozytywnych emocji. Podczas tego słuchowiska wprowadzeni zostajemy do magicznego świata, z którym ciężko jest się pożegnać. Kolosalny utwór, jak przystało na tenże zespół, wieńczy opowiedzianą historię.
Muzyka Rhasody (tudzież Rhapsody Of Fire), zakrawa o muzykę filmową. Pojawiają się elementy symfoniczne, metalowe, narracyjne, dialogi, sielankowe dźwięki naśladujące naturę. Każdy znajdzie coś dla siebie.
Jeśli ktoś z was kiedykolwiek poszukiwać będzie muzyki "rycerskiej", bez wahania winien sięgnąć po ten właśnie krążek. Rhapsody z pewnością jest najlepsze w swoim gatunku.
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|