Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Arivante
Entuzjasta
Dołączył: 31 Mar 2010
Posty: 688
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Paradise City Płeć:
|
Wysłany: Czw 19:03, 18 Lis 2010 Temat postu: |
|
Właśnie, Dymuś, jak widzę, płakałyśmy (lub rozczulałyśmy) się na podobnych filmach Na "Jutro idziemy do kina" też płakałam, przypomniałam sobie, chociaż zupełnie nie wiem czemu. Tak samo na "Marzycielu", gdy umarła ta kobieta, której imienia zapomniałam. Nie mogłam się powstrzymać.
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Vilier
Przechodzień
Dołączył: 19 Sty 2011
Posty: 24
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Wrocław Płeć:
|
Wysłany: Pią 5:11, 28 Sty 2011 Temat postu: |
|
Hm.. Na bajce "Król Lew" w dzieciństwie:) A z bardziej teraźniejszych, to ciężko cokolwiek wymienić, bo nie mam zwyczaju płakać, zawsze zatrzymuje się na zwilżonych oczach. Ale filmy, które mnie wzruszyły do tego stopnia, to:
"Armageddon" - scena w której ruszają ku promom kosmicznym przy tej niesamowitej muzyce(za każdym razem, jak to oglądam), oraz moment, w którym "Independence" zostaje trafiony odłamkiem meteorytu,
"Anioły i Demony" - kiedy Langdon wyciąga z fontanny kardynała Baggie, a dokładniej kiedy inni wskakują mu pomóc,
"Łzy Słońca" - ostatnie 5 minut filmu,
"Buntownik z Wyboru" - nie pamiętam kiedy, pewnie przy którejś rozmowie Willa z Sean'em.
"Ostatni Samuraj" - moment, w którym Katsumoto szarżuje na odcięty regiment armiii cesarskiej oraz kiedy atakuje działa.
Pewnie jeszcze jakieś były, ale już nie pamiętam. Co do filmów, które wyciskały ze mnie łzy śmiechu, to nigdy nie pamiętam który to był dłużej niż parę dni:P Z tych, które niedawno oglądałem to:
"Niezniszczalni" - świetne wstawki i żarty w ciągu całego filmu
Niektóre sceny mogą wydać się nie wzruszające, ale mi wystarczy, że scena ma w sobie piękno (które można różnie zdefiniować) i dzieje się przy odpowiednio dobranej muzyce.
Ostatnio zmieniony przez Vilier dnia Pią 5:14, 28 Sty 2011, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Elfin
Nowicjusz
Dołączył: 01 Sty 2011
Posty: 26
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Siedlce Płeć:
|
Wysłany: Sob 15:31, 29 Sty 2011 Temat postu: |
|
Szczerze mówiąc ciężko mi powiedzieć, który film wycisnął ze mnie łzy, bo dość często zdarza mi się, że płaczę boberem na seansach.. Ale z tego co pamiętam to na pewno :
"Zielona Mila" - nie trzeba nic dodawać, każdy wie o co chodzi.
"Król Lew" - kultowa wręcz scena śmierci Mufasy.
"Labirynt Fauna" - jeden z moick ulubionych filmów, wzruszył mnie niesamowicie. Mała dziewczynka kochająca baśnie nagle sama wkracza do tego świata, który wcale nie jest kolorowy i wesoły. Do tego dochodzi jeszcze okrutny, surowy i bezwzględny ojczym i zmartwienia związane z "chorobą" mamusi. A to wszystko okraszone brutalną, wojenną rzeczywistością. To zderzenie świata realnego i fantastycznego robi naprawdę wielkie wrażenie. A co do muzyki... Navarrete stworzył coś pięknego.
"Requiem dla snu" - co tu dużo mówić, wstrząsnął mną całkiem. I przekonał mnie 100% bardziej niż te wszystkie kampanie i pogadanki w szkole, że narkotyki i wszelkie inne "cudowne środki" to delikatnie mówiąc świństwo. Pamiętam, że kiedy film skończył się siedziałam w kompletnej ciemności dobre 10 minut w bezruchu, łzy mi leciały i dłuuugo potem nie mogłam dojść do siebie, bardzo długo.
"Upiór w operze" - od momentu kiedy bodajeś w 5 klasie pojechałam na spektakl w Romie zakochałam się w tej historii. I nigdy nie lubiłam Raula Film bardzo mi się podobał i swego czasu potrafiłam oglądać go codziennie. A płakałam prawie zawsze, cholernie szkoda było mi Upiora. Prawie wszyscy są przeciwko niemu, mówią że potwór przez co on sam tak uważa, a tak naprawdę jest geniuszem, który potrafi poświęcić się dla innych. Wiedział, że będzie cierpiał i że dla niego to "koniec kariery" w tej operze, a jednak, pozwolił Kryśce i tej Klusce uciec.
"Król Artur" - jaaa, też płakałam troszeczkę kiedy "ten fajny łysy" umarł i kiedy ten chłopczyk dowiedział się o jego śmierci.
"Dracula" F.F Coppoli - mój ukochany film, oj płakało się na nim, płakało... Kiedyś nie robił na mnie jakiegoś specjalnego wrażenia, ale jako że ze mnie świeża hunterianka była to wypadało obejrzeć. No i se obejrzałam kurczę... Urzekła mnie ta historia, można powiedzieć. "Potwór" ciągle poszukający swojej miłości, swojego serca i nagle po tak długim czasie odnajduje ją zupełnie przypadkowo. A później lecimy standardem "amerikanskym" : jedzie, oczarowuje, straszy, ale i fascynuje, zdobywa, walczy a później jeb - dla wyższego dobra rezygnuje. Ale mimo to film mną zawładnął definitywnie. A końcówka ze śmiercią naszego ukochanego Księcia - rozkopała mnie i rozrzuciła po kaplicy. Siedziałam i ryczałam, a mamuśka się ze mnie śmiała, że przeżywam nie wiadomo co No a później była totalna faza i ryczenie przy "Arges" i reszcie "wampirzej trylogii" Łowców
"Piraci z Karaibów : Na krańcu świata" - standardowo, scena pożegnania.
A do tego dochodzi jeszcze np. Trędowata, Pasja (dzięki mojemu niezwykłemu uparciu obejrzałam to w 1 klasie podstawówki i później babcia miała ze mną niezłe jazdy...), tłajlajtowski Księżyc w nowiu oraz inne filmy/seriale/filmiki, których zwyczajnie nie pamiętam.. Nie od dziś wiadomo, że wystarczy mi dać średniego rodzaju dramatyczną scenkę, do tego jakąś "żałobną" muzyczkę i po mnie
|
|
Powrót do góry |
|
|
kaska_tarja
Paramour of Mephisto
Dołączył: 06 Sty 2006
Posty: 3932
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Wrocław Płeć:
|
Wysłany: Pon 0:09, 18 Kwi 2011 Temat postu: |
|
Ostatni film na jakim zdarzyło mi się płakać to "127 godzin". Naprawdę świetnie zrealizowany film jednego aktora. Przyznam, że dawno nie oglądałam filmu tak rewelacyjnie pokazującego z jednej strony walkę o przeżycie, z drugiej walkę o pogodzenie się ze śmiercią. I choć wydawało mi się, że nie wywołuje on u mnie jakiś dużych emocji, to sama się zaskoczyłam gdy podczas sceny kulminacyjnej moja świadomość sama zaczęła powtarzać "tylko teraz nie zemdlej, nie zemdlej, nie pozwalam ci facet do cholery zemdleć!", a ostatnie 10min przepłakałam jak bóbr... Naprawdę warto zobaczyć!
|
|
Powrót do góry |
|
|
artemidionis
Przechodzień
Dołączył: 27 Maj 2011
Posty: 20
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Elbląg Płeć:
|
Wysłany: Nie 2:46, 29 Maj 2011 Temat postu: |
|
Na "Panu Wołodyjowskim" Gdy ksiądz Muchowiecki rozpoczyna mszę za Michała) i na "Czterech Pancernych" jak Janek ojca odnalazł i na "Stąd do wieczności", i diabli wiedzą na ilu jeszcze. Dzieciaki mają ubaw po pachy z ojca.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Roland
Wyznawca
Dołączył: 10 Lut 2010
Posty: 1394
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: z Gilead Płeć:
|
Wysłany: Wto 20:32, 31 Maj 2011 Temat postu: |
|
Ja też miałem kluchę w gardle w końcowej scenie "Pana Wołodyjowskiego", wspaniały moment.
"Dla Boga, panie Wołodyjowski! Larum grają! Wojna! Nieprzyjaciel w granicach! a ty się nie zrywasz! Szabli nie chwytasz? Na koń nie siadasz? Co się stało z tobą, żołnierzu? Zaliś swej dawnej przepomniał cnoty, że nas samych w żalu jeno i trwodze zostawiasz?"
Ostatnio zmieniony przez Roland dnia Wto 20:46, 31 Maj 2011, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|